Moje wspomnienia o Lizbonie nie poddały się próbie czasu – kiedy teraz zamykam oczy, pod powiekami nadal czuję ciepłe promienie słońca a na twarzy chłodny powiem majowego wiatru (podobno zaskakująco zimny jak na tę porę roku). Skąd te emocje?

Lizbona nie należy przecież do tych europejskich miast, które kradną serce od pierwszej chwili. Nie onieśmiela przepychem, nie przytłacza swoją wielkością. Niewiele tu słynnych na cały świat dzieł sztuki, a jedyne portugalskie „danie”, które w pierwszej chwili przychodzi do głowy, to porto. A jednak Lizbona kusi i uwodzi – stopniowo i skutecznie.

Co warto zobaczyć w Lizbonie, żeby dostrzec jej urok i zakochać się bez pamięci?

Czy swoje pierwsze kroki skierować ku stromym, wąskim uliczkom Alfamy? A może samotnej wieży w Belem lub do kamiennych murów Castelo de Sao Jorge? A może od razu dać się porwać przenikliwej melodii fado, która niepostrzeżenie sączy się przez każdy kawałek skóry i przenika prosto do serca? Być może jej urok tkwi w spokojnym, nienachalnym, a nawet nieco ospałym sposobie bycia Portugalczyków? Jedno jest pewne: Lizbona uzależnia! A dzięki temu, że nie przytłacza jak Rzym, Londyn czy Paryż można ją smakować powoli, niespiesznie. Można tu delektować się każdym krokiem, ostrożnie stąpając po wybrukowanych ulicach, by co rusz przystawać i podziwiać kolorowe azulejos. A co mnie poruszyło, na tyle, że miałam ochotę to opisać? Zapraszam!

Lizbona - mieszakńcy najstarszej dzielnicy miasta
Mieszkańcy Alfamy

Igreja do Carmo i Muzeum Archeologiczne

Trochę nietypowo, jak na początek, bo to nie jest miejsce wymieniane w przewodnikach na pierwszym miejscu. Położone jest w dzielnicy Chiado, przy uroczym, spokojnym placu Largo do Carmo, który wiosną cudownie rozkwita fioletowymi kwiatami drzewa jakarandy. Dlaczego warto rozpocząć zwiedzanie od ruin XIV-wiecznego kościoła Karmelitów? Bo to niezwykłe, poruszające świadectwo historii Lizbony, zburzonej w 1755 roku przez wielkie trzęsienie ziemi. To niby tylko „budynek bez dachu”, ale brakujące sklepienie, przez które wdziera się deszcz, wiatr lub palące słońce, pozwala zrozumieć skalę strat i zniszczeń, jakich w tamtym czasie dokonał żywioł. W tym miejscu dotkliwie odczuwa się Lizbonę „utraconą” bezpowrotnie. Igreja do Carmo, choć niewielki, wzbudza nostalgię i zadumę: nad życiem, śmiercią i nad niezwykłym miastem, które kryje w sobie tak wiele tajemnic. Dźwięki muzyki w tych wnętrzach muszą powodować ciarki na plecach (latem organizowane są tu koncerty).

Wskazówka: Można tu dojechać, korzystając z Elevador de Santa Justa, która została zaprojektowana przez ucznia Gustawa Eiffla (tak, tego od wieży).

Lizbona i słynny kościół bez dachu
Igreja do Carmo. fasada „kościoła bez dachu”

Krużganki w Mosteiro dos Jeronimos w Belém

Lizbona - ażurowe okno krużganków w Klasztorze Hieronimitów
Krużganki w Klasztorze Hieronimitów

Lizbona to nie tylko Alfama i jej okolice! Oddalone od centrum Belém kusi nie tylko niezwykłymi budowlami, ale też otwartą przestrzenią, zwłaszcza, kiedy trafia się tu bezpośrednio z Alfamy. Belém to zachodnia dzielnica miasta, położona w pobliżu ujścia Tagu do Oceanu Atlantyckiego. To stąd wyruszył Vasco da Gama w swoją odkrywczą podróż do Indii i na cześć tej wyprawy postawiono niezwykły klasztor Hieronimitów. To tu znajduje się też grobowiec słynnego odkrywcy.

Ale nie w tym tkwi niezwykłość tego miejsca (a przynajmniej nie tylko w tym). Mosteiro do Jernimos to przykład niezwykłego dla tej części Europy stylu manuelińskiego – wywodzącego się z gotyku, zapoczątkowanego przez króla Manuela I Szczęśliwego. W przypadku klasztoru styl ten widać szczególnie w niezwykle bogato zdobionych krużgankach, które zachwycają bogactwem zdobień. Każdy szczegół jest tu misternie zaplanowany i wykonany. Ilość różnorodnych wzorów roślinnych i zwierzęcych, a także ludzkich twarzy, zdumiewa. Warto w cieniu tych niezwykłych krużganków schronić się przed palącym słońcem, rozkoszując się ich pięknym sklepieniem i mistrzostwem rodzimych rzeźbiarzy. Mimo obecności innych turystów, przymykając lekko oczy, można poczuć niezwykły spokój tego miejsca. A ci bardziej wrażliwi może poczują nawet oddech niezwykłych postaci, które przechadzały się tędy kilkaset lat temu. Na uwagę zasługuje też oczywiście fasada budynku i kościół, ale to właśnie krużganki czynią to miejsce niezwykłym. Tutaj wystarczy tylko odrobina wyobraźni, by przenieść się w świat XVI-wiecznej Portugalii z czasów Vasco da Gamy.

Wskazówka: Nie warto stać po bilety w długiej kolejce przy wejściu do kościoła – można je również kupić w mniej obleganej kasie po lewej stronie w Narodowym Muzeum Archeologicznym. Niedaleko klasztoru znajduje się Antiga Confeitaria de Belém, w której można kupić oryginalne Pastéis de Belém. Warto!

Lizbona - Pięknie rzeźbione okna krużganków wychodzą wprost na oświetlone słońcem patio
Sklepienie krużganków w Klasztorze Hieronimitów

 

Museu Nacional do Azulejo

Azulejo to symbol Portugalii, widoczny na chodnikach, budynkach i pocztówkach. Lizbona słynie z azulejos i warto o tym pamiętać, przemierzając ulice miasta. To, że te kolorowe płytki są wszędzie zawdzięczamy, ponownie, królowi Manuelowi I Szczęśliwemu. To on, po podróży do Hiszpanii, zafascynował się arabską mozaiką i zapragnął ozdobić nią budowany właśnie pałac w Sintrze. Wkrótce obrazy na ceramicznych płytkach stały się bardziej popularne w Portugalii niż Hiszpanii.

Azulejos stały się środkiem wyrazu dla artystów, którzy przedstawiali na nich sceny historyczne, mitologiczne czy religijne. Ale nie tylko. Te, które zachwyciły mnie najbardziej przedstawiają sceny z codziennego życia dawnej Portugalii, motywy roślinne i cudownie kolorowe, urzekające prostotą wzory geometryczne. Dzięki nim sztuka z dworów królewskich trafiła na ulice i stała się jej nieodłącznym elementem. Przez jednych uznawane za kicz, nadający się jedynie do ozdabiania łazienek, przez innych określana mianem małych dzieł sztuki. Kontrowersyjne, bajecznie kolorowe albo stonowane, a co najważniejsze – umilające codzienne szare życie Portugalczyków. Dla mnie to wystarczający powód, żeby je pokochać.

Dla mnie to miejsce stanowi dowód na to, że piękno można zamknąć w rzeczach codziennego użytku, i że warto się nim otaczać na co dzień. A piękna w tym muzeum jest wiele: od niezwykłego budynku muzeum, które mieści się w byłym klasztorze Madre Deus, poprzez zapierającą dech w piersiach kaplicę św. Antoniego i panoramę dawnej Lizbony, kończąc na uroczej restauracji, wykończonej oczywiście płytkami z motywem jedzenia. Wizyta Museu Nacional do Azulejo zostawiła we mnie poczucie niedosytu i zazdrości, że w polskich miastach nie mogę podziwiać azulejos co dzień. Od tej wizyty, spacerując po Lizbonie, jeszcze bardziej zadzierałam głowę do góry.

Lizbona - azulejos czyli płytki ceramiczne zdobiące fasady budynków mają najróżniejsze kolory i kształty
Azulejos – kolorowe płytki zdobią fasady kamienic i domów w całej Lizbonie

Koncert fado

Co warto zobaczyć w Lizbonie? Koniecznie koncert fado! Nie tylko zobaczyć, ale przed wszystkim usłyszeć. Bo fado to Lizbona, a Lizbona to fado. Proste i skomplikowane zarazem. Bo wyjaśnianie czym jest muzyka fado bez doświadczenia jej na żywo to karkołomne zadanie. Najpiękniej w Polsce pisze i mówi o niej na antenie radiowej Trójki Marcin Kydryński, pisałam o niej i ja, ale emocje, które jej towarzyszą, ta krucha melancholia i tęsknota za czymś nieokreślonym, są niemożliwe do ubrania w słowa. To po prostu trzeba poczuć, usłyszeć, doświadczyć. Gdzie najlepiej? Z dala od turystycznych szlaków. Warto popytać miejscowych, bo oni wskażą najlepsze miejsca. Koncerty odbywają się zazwyczaj w restauracjach i klubach muzycznych. Pyszne, portugalskie jedzenie, wino i fado na deser… czego chcieć więcej?

Alfama

Lizbona - fasada kamienicy w Alfamie
Kamienica w Dolnej Alfamie

Alfama to pierwsze, co przychodzi do głowy, kiedy zastanawiamy się co zobaczyć w Lizbonie. Ta najstarsza dzielnica tego miasta, dzięki swemu malowniczemu położeniu, stromym uliczkom, wszechobecnych azuelejos, knajpkom, restauracjom i rodzinnym sklepikom jest rajem dla turystów. Ale czy tylko? Czy można tu poczuć atmosferę tego miasta? Nawet jeśli jest to trudne, nie można opuścić Lizbony, bez poszwendania się po niej. Dolna Alfama to dawna dzielnica biedniejszych mieszkańców miasta, chociaż teraz sprawia wrażenie bardziej zadbanej. W Alfamie Górnej, w cieniu Castelo de Sao Jorge i niewielkiej Katedry Se, kiedyś mieszkali ci bardziej zamożni. Tutaj też zaczynają się schody – dosłownie. Uwaga, są wszędzie! Planując spacer, trzeba się z tym liczyć. Być może to stanowi urok Alfamy, a być może jej wadę – dzielnica jest zaniedbana, chociaż to turystyczna wizytówka miasta. Niewiele ucierpiała podczas nieszczęsnego trzęsienia ziemi w 1755 roku i dzięki temu zachowano układ ulic i większość budynków. Idąc wąskimi ulicami napotkamy zarówno urocze, odmalowane fasady i małe balkony ozdobione kolorowymi, egzotycznymi kwiatami w doniczkach, jak i sznury prania, radośnie powiewające z każdym podmuchem wiatru. Ale spotkamy też obdrapane budynki i śmierdzące zaułki. I chyba to właśnie stanowi wyjątkowość tego miasta – nie wielkie kościoły i rozległe place, ale ponure zakamarki portowego miasta fado przyciągają tu setki tysięcy turystów.

Kamienica w Lizbonie

5 komentarzy

  • Cudowny wpis, marzy mi sioę wycieczka do Lizbony <3 pozdrawiam i zapraszam w odwiedzinki Adriana Style

  • Paulina pisze:

    To miasto, które bardzo chciałabym zobaczyć 🙂 Na Twoich zdjęciach wygląda melancholijnie, zachwycająco i trochę tajemniczo. Mam nadzieję, że uda mi się już niedługo odwiedzić Lizbonę i usłyszeć w niej fado.

    • Kasia Kubiak pisze:

      Bo taka właśnie jest Lizbona. Choć to również po prostu duże miasto, w którym toczy się codzienne życie. Jestem ciekawa Twoich wrażeń, kiedy zobaczysz je na własne oczy. I uszy. Bo koncert fado to punkt obowiązkowy.

  • Magda pisze:

    To już kolejny blog, w którym czytam o podroży do Lizbony. W tamtych wpisach nie było o fado a u ciebie to jest. A fado poznałam dzięki audycji Marcina Kydryńskiego w Trójce.

Komentarz